Po wczorajszym dniu i I Forum dla Edukacji napływa do nas tyle dobrych i wspaniałych słów, że co chwilę mi oczy łzawią (powaga!). Człowiek wie wtedy, że warto, że trzeba, że DA SIĘ.
I nawet nie jestem w stanie narzekać, bo – jak wczoraj powiedział jeden z obecnych na wykładach uczniów – „szkoda tylko, że nie ma tutaj mojej pani od matematyki. Bo to jest tak bardzo o niej”. Albo że w skali wszystkich dąbrowskich nauczycieli – jesteśmy mimo wszystko procentem.
Nie będę się nad tym pochylał i drążył tematu. Szkoda czasu.
Wiem bowiem, że ten procent – jeśli znajdzie w sobie siłę i wsparcie (i tutaj wielki ukłon zarówno w stronę Marcin Bazylak – Prezydent Dąbrowy Górniczej, Pani Wiceprezydent Bożena Borowiec i całego Wydziału Oświaty) – jest w stanie zmiany zapoczątkować. I dociera do mnie, że zrobiliśmy coś fajnego. Dobrego.
Bo Magdalena Kot-Radojewska tak bardzo nam pomogła przy organizacji. Choć na początku mogła sobie pomyśleć, że ma do czynienia z oszołomami.
Bo widziałem wczoraj zafascynowanych dyrektorów dąbrowskich szkół, którzy wychodzili z książkami, wielkimi oczami i słowami – musimy pozostać z wami w kontakcie, musimy współpracować, może do nas przyjedziecie do szkoły?
Bo dostajemy dziś coraz to nowe sygnały od ludzi, którzy piszą, że może wreszcie coś u nich w szkole ruszy, bo kiedyś coś próbowali, ale nie mieli tej siły przebicia. Ale ponieważ zaciągnęli w sobotę rano swoich kolegów i koleżanki z pracy, przekonali swoich dyrektorów, to teraz – kiedy usłyszeli słowa od takich autorytetów i fachowców, jakich zaprosiliśmy do współpracy – to sytuacja może się zacząć zmieniać.
Bo do tak dużej grupy ludzi dotarło choćby to, że w szkole tak wiele jest na odwrót niż w „normalnym i prawdziwym” życiu. Choćby to zdanie dr Kaczmarzyka o tym, że jak czegoś nie wiemy, to raczej pytamy osoby, która to wie i się zna, a w szkole jest przecież całkowicie odwrotnie. I że warto sobie wizualizować uczucie, które moglibyśmy żywić do osoby, która traktowałaby nas w ten sposób wśród naszych znajomych.
Bo wciąż podziwiam moje kumpele – Anna Dęboń, Marta Kozaczka, Elzbieta Nowak i Ela RGajda. Prawda jest taka, że ono to wszystko zrobiły. Jeździły po te zakupy, uzgadniały szczegóły, chodziły na spotkania, rezerwowały hotele, zmawiały pizzę dla wolontariuszy (dziękuję Wam – Uczniowie Plastyka, Córeczko, Mileno, Julio, jesteście wspaniali), projektowały koszulki i kubeczki… Ja tylko przyszedłem na koniec i dwa razy odezwałem się do mikrofonu. No i jest we mnie dużo entuzjazmu, wielkie mi rzeczy.
Jesteście, Dziewczyny, niesamowite! Bez kitu…
Bo kumpel pyta – co tam się zadziało w tym WSB? Bo nie mógł być, ale od wczoraj o niczym innym się „na mieście” nie mówi…
Bo poznałem i spotkałem wczoraj tylu fajnych i otwartych Ludzi (przepraszam za brak możliwości pogadania dłużej, ale trochę było biegania).
Bo byli tam nauczyciele, którzy uczą moje Dzieci.
Bo jeden z moich fantastycznych Uczniów powiedział po wykładach – „jestem taki zadowolony, że tu jestem, bo to wszystko, co mówił pan Kaczmarzyk i pani Marzena Zylinska, to czysta prawda i zdawałem sobie z tego sprawę, ale wreszcie to ktoś werbalizuje i robi to głośno, a moi nauczyciele i prezydent mojego miasta tego słuchają. Ze zrozumieniem.”
Bo wierzę, że tak właśnie było i nie odpuścimy tak łatwo. I tylko myślę, że trzeba zacząć – każdy na swoim poletku – już. Oczywiście z refleksją. Nie na chybcika, ale równocześnie nie odkładać na potem. Zacząć od rozmów. Bo – jak gdzieś słyszałem – im dłużej przenosimy coś na przyszłość, tym jest ona krótsza.
Niech żyje poniedziałek!
Robert Strzała