Szybko, szybciej, najszybciej..
Świat oszalał. Mam wrażenie jakiegoś ponaddźwiękowego pędu bylegdzie i bylepocoś oraz bylebypędzić.
Oszalała szkoła…
…z tymi rankingami, ciągłym testowaniem, podbijaniem wyników, świadectwami z paskiem, za wszelką cenę i po trupach (dzieci, ja wiem jak to brzmi). Czasem tracę wiarę i siły (jak dziś), bo ponad wszelką wątpliwość jestem pewna dziecięcych kompetencji i talentów (uwielbiam patrzeć jak z czystym, prawdziwym entuzjazmem i zaangażowaniem oddają się swoim zajęciom) i mam do tego zaufanie… Wiem, jak potrafią być genialne i jak szybko się uczą, gdy czują się w swoim żywiole. Z drugiej jednak strony to, co obserwuję w kontekście rzeczywistości szkolnej, nie pozostawia żadnych złudzeń, bo… …największy zapał i pasja, uważność i wrażliwość na szczegóły, bycie blisko siebie, swoich emocji i potrzeb, stawianie pytań i próby samodzielnego poszukiwania odpowiedzi, myślenie i rozmyślanie, dawanie sobie czasu na pobycie, potrwanie w błędzie, na nieudane próby i inne rozkminy równa się ZBYT WOLNE TEMPO PRACY. A ZBYT WOLNE TEMPO PRACY oznacza mizerny wynik oraz mierne oceny. Bycie na szarym końcu stawki z poczuciem porażki, frustracji i braku wartości.
Nie jest ważne, czy znasz tabliczkę mnożenia – ważne, czy podajesz wyniki w narzuconym przez nauczyciela tempie (i również „wyrwany w nocy o północy”). Nie liczy się, czy potrafisz odejmować i dodawać te wszystkie ułamki – ważne, że masz to robić na czas. Jeśli potrafisz pisać poprawnie, ale nie w pośpiechu – przegrywasz. Nikogo nie obchodzi co wiesz, Twoja ogólna wiedza nie ma kompletnie znaczenia, Twoja wiedza w ogóle jest bez wartości, jeśli nie mieści się w kluczu konkretnych odpowiedzi na konkretne pytania, których masz udzielić rzecz jasna w konkretnym czasie. Dodatkowo pytania te są celowo sformułowane tak zawile i podchwytliwie, żeby prawdopodobieństwo przyłapania Cię na błędzie oraz udowodnienie niewiedzy było maksymalnie wysokie..
Wciąż słyszę, że to wszystko przez system, złych ministrów, złe reformy, urzędy i przepisy oraz programową podstawę. Często obwiniani są oczywiście też sami uczniowie (bo przesadzają, są nazbyt wrażliwi i delikatni, albo im się nie chce, bo są niegrzeczni, bo się nie uczą, bo nie myślą). Wciąż szukamy usprawiedliwień i winnych. Wciąż i wszędzie. Tylko nie w sobie…
A tymczasem systemem dla naszych dzieci i naszych uczniów w naszej szkole jesteśmy MY. My, rodzice i my, nauczyciele. Bo szkoła jest nasza! To my odpowiadamy za to, jaki w danej szkole panuje klimat, jaka jest w niej atmosfera uczenia się. Mamy wpływ na wizję i misję naszej szkoły, na jej statut, na wartości, na wewnętrzny system oceniania, na organizacje i przebieg lekcji, mamy wpływ naprawdę na wszystko, co najważniejsze..
I wpływamy…
I oto mamy te nasze szkoły, w których tak bardzo liczą się cyferki i papierki, ale tak często nie liczy się tu człowiek. Z pseudotroską o przyszłość naszych dzieci i uczniów, w imię jakiegoś wyższego megadobra (bez konsekwencji, bezmyślnie i równie często, mam wrażenie, bez serca) trenujemy, tresujemy, mierzymy i ważymy, punktujemy, równamy w szeregu, zniechęcamy do współpracy i budowania autentycznych, dobrych relacji, zmuszamy do bezrefleksyjnej pogoni za… ? ? ?
Co czeka na mecie tego (o)presyjnego ultramaratonu z przeszkodami i pod przymusem? Szczęście, świetlana pełna sukcesów przyszłość, spełnione marzenia, jakieś fajerwerki, oklaski, wielkie bogactwo?
I czy na pewno dla każdego, skoro przecież każdy w pocie czoła biegnie tam na pohybel i na zatracenie? Czy koniecznie trzeba tam (i gdzie to jest?) być pierwszym?
Tak szczerze… …macie w sobie to przekonanie i wiarę, że rzeczywiście i bez wątpienia na każdego, kto ten wyścig ukończy, a każdy, kto jest w szkole przecież chcąc nie chcąc musi się ścigać, bo jak się nie ściga to już przegrał wszystko i jest „głąbem”, „nikim”, „ofiarą losu”, że naprawdę i bez wątpienia na każdego czeka na końcu zasłużony sukces i zwycięstwo?
Ja nie mam… I nie zamierzam dłużej oszukiwać ani siebie, ani moich dzieci….
Co wiem na pewno? Wiem na pewno, że tam na końcu jest życie. Prawdziwe! I tam wcale (nigdy nie liczyła się) nie liczy się i nie będzie się liczyć szybkość i działanie według instrukcji/klucza (w tym doskonale sprawdzają się roboty). W prawdziwym życiu liczy się pasja, prawda i wyjątkowość. A żeby swoją pasję znaleźć i być w niej prawdziwym, trzeba dać sobie czas.. na poszukiwania, na bycie sobą i trzeba mieć też bezwzględnie niezachwiane poczucie, że to kim się jest, kim się staje jest najważniejsze, trzeba mieć czas, by odkryć i polubić siebie, tego autentycznego. Poczucie spełnienia – to jest sukces życiowy. Za tym już wszystko przychodzi samo. Nieszczęśliwy człowiek nie osiągnie wiele i niewiele z siebie da światu.. DZIECIŃSTWO TO NIE WYŚCIGI! Życie to nie wyścigi.
STOP! Po pierwsze nie każmy naszym dzieciom i uczniom dłużej dźwigać (dodatkowo!) tego bagażu naszych wygórowanych oczekiwań i ambicji, tych apokaliptycznych wyobrażeń przyszłości bez przyszłości, własnych strachów oraz naszej wszechwiedzy. To jest ogromny ciężar. Nie, nie mylę się, intuicyjnie każdy z nas czuje, że to jest bardzo nie fair i nie okey. Ale bardzo łatwo i wygodnie przykleja się na sumienie plaster z takich na przykład świadectw z paskiem (zapewniam kiedyś ich zabraknie, szybciej niż później), albo z piętnastu w semestrze sprawdzianów, które przecież najlepiej świadczą, o tym, że jesteśmy jako nauczyciele wydajni , efektywni oraz że realizacja podstawy – obecna i że nam tak bardzo zależy!
STOP! Refleksja, zatrzymanie, odpowiedzialność!, teraz!
Bardzo w to wierzę, że jako rodzice i nauczyciele chcemy jak najlepiej dla naszych dzieci i uczniów. I chcę wierzyć, że możemy dać im wreszcie po prostu dobrą szkołę, na miarę ich potrzeb (nie naszych oczekiwań i wyobrażeń), szkołę, która słucha, czuje i wspiera, która uczy(się) i którą da się lubić. Bo gdy w wychowaniu i edukacji stawiamy na zdobywanie ocen, medali i dyplomów, na bezwzględną rywalizację, a nie troszczymy się o relacje i o emocje, to zaniedbujemy jedną z fundamentalnych sfer życia. Słuchajmy się, rozmawiajmy, usłyszmy nasze dzieci i uczniów, pozwólmy im wreszcie na swobodny rozwój (we własnym tempie), ufajmy, wspierajmy, działajmy.
Tak, to bywa bardzo trudne, zreflektować, podjąć decyzję o zmianie, wytaczać nowe szlaki.. A jednak.. Odwagi! Szkoła jest nasza!
Ty tez możesz przyłączyć się do akcji „Dzieciństwo to nie wyścigi”.
Zatrzymaj się, udostępniaj i nagłaśniaj..
c.d.n.
Ania
#dziecinstwotoniewyścigi
Budząca się szkoła
foto: memy.pl